Biszkopty, którym zima sprzyja.
Wciąż natrafiam tu i tam na propozycje dań idealnych na zimę oraz uwaga, obowiązkowych do zrobienia. Co za czasy, któż to - że zaklnę w duchu - redaguje! Sądzę, że dość dobrze znam swoje szeroko pojęte powinności. Rozumiem też przysługujące mi prawa, w tym także to, które mówi, że nie mam obowiązku jadać tego i owego, bo ktoś twierdzi, że muszę. Wspomnianych idealnych obowiązkowych na zimę dań nie zrobię, choć podobno rozgrzewają. Co za bzdura, gdy mowa o zupie, kurczęciu czy gulaszu. Wiadomo przecież z dawien dawna, że najlepiej rozgrzewa Śliwowica. Czy jednak w związku z tym Czytelnik miałby jej sobie obowiązkowo upędzić a następnie często konsumować, by rozgrzała Go zimą? Raczej nie, choć z punktu widzenia niektórych byłby to zapewne jadłospis marzeń.
Autorka nie pozwala by nabijano ją w butelkę i sama wie najlepiej, co jeść zimą powinna - to wszystko mianowicie, na co ma ochotę.
Istnieją sposoby przygotowania potraw, którym zima sprzyja. Tu jednak także nie ma żadnego przymusu czy obowiązku. Wszystko zależy od woli kucharza lub tak jak dzisiaj, cukiernika. Gdy bowiem kulinarne operacje potrzebują chłodu a sama rzecz jest duża - lub mała, ale za to liczna - lodówka może jej nie pomieścić. Wtedy z pomocą przychodzi wszechobecny poza drzwiami i oknami domu chłód.
Zapraszam zatem do zaangażowania Pani Zimy, by usłużnie Czytelnikowi dopomogła. Przysłużyć może się ewentualnie także chłodna piwnica, gdy jest.