Grudzień w Atenach. Sezon na greckie gołąbki.
Którędy do Aten?
Tym razem nie tędy i owędy, lecz najkrótszą drogą, przez Węgry, Serbię i Macedonię. Jest grudzień. W Macedonii, tuż przed grecką granicą, nagle wielkie aż po horyzont pola uprawne, pełne wyrośniętej, szmaragdowej, dorodnej kapusty. W grudniu taka kapusta! Widział świat?! Świat widział, lecz zaścianek w mej osobie dopiero co zobaczył. Po co ona? Grekom na dolmades, jak się okazało wkrótce. Czyli na gołąbki.
Kto jadł, ten zjadł.
Grecki jadłospis dedykowany turystom na szlaku w sezonie: musaka, grecka sałatka, smażony kalmar i tym podobne atrakcje. Kto Grecję w czasie wakacji odwiedza, resztę sobie dopowie sam. Jak się ma tradycyjna grecka kuchnia do gołąbków w kapuście? Oto niespodzianka: gołąbki to danie dla regionu typowe, tyle, że sezonowe - zimowe. Gdy w grudniu odwiedzi Czytelnik Ateny, greckie gołąbki z pewnością tam zje a przynajmniej taką będzie mieć okazję. Niech skorzysta z niej bez wahania, nie pożałuje. Gołąbkowa grecka metodologia jest ta sama, co w naszej ojczyźnie - kapusta, farsz i sos. Składniki? Niemal identyczne. Smak? Gdy Czytelnik spróbuje greckiego sposobu, uzna wszelkie zjedzone przez siebie dotychczas rodzime gołąbki za mdłe, niewprawnie przygotowane, ubogie jak za PRL-u danie. Obiad dla emeryta przebywającego na gastrycznej diecie.
Jak grudniową porą grecki szef kuchni w greckiej restauracji zwija gołąbki? Szybko i sprawnie, na froncie, na oczach gości, niech widzą. W planie było sześćdziesiąt porcji, tyle szef przygotował. Przystąpiliśmy do lanczu - właściciele restauracji, ich rodzina i my, we dwoje - przyjaciele domu. Później dokładka. Za godzinę znowu a następnie jeszcze raz. Zjedliśmy gołąbków tyle, że na koniec dla klientów zabrakło. Klientom pozostał kalmar i musaka. Gołąbki są najlepsze.
Czym różnią się greckie dolmades od polskich gołąbków? Prawie niczym.
Po pierwsze - pomidory.
Są w farszu a nie w sosie. Do tego zioła różne, w tym mięta.
Po drugie - ryż.
Taki sam, jakiego używa się do paelli. Do farszu dodawany jest surowy, w proporcji: jedna część ryżu na dwie części mięsa.
Po trzecie i najważniejsze - cytryna.
Dużo soku z cytryny, naprawdę dużo. Sok jest w farszu i w sosie a sos robi się na bazie tego, który powstaje w procesie duszenia gołąbków. Dodaje się do niego żółtka, cytrynę i gotowe.
Grudzień w Atenach.
Na ulicy, pod drzewami, leżą spadłe pomarańcze. Jest ciepło, dziesięć stopni a Ateńczycy marzną. W Grecji gaz najwyraźniej jest tani, bo temperatura panująca w sklepach i urzędach to z pewnością więcej niż dwadzieścia pięć stopni. Grecy nie ustają w narzekaniach, że zimno i z gościnności wskazują nam krzesła stojące jak najbliżej grzejnika. Nam, przybyszom z dalekiej Północy! Trudno wytrzymać ten grudniowy skwar. Taksówkarze zapewniają klientom w swych pojazdach tak dalece przesadny komfort cieplny, że ma się ochotę wyskoczyć w biegu, by uniknąć niebezpiecznego dla życia przegrzania. Restauratorzy narzekają, bo trwa zima. Słynny ateński szewc - poeta sprzedaje swe znane na całym świecie sandały za połowę ceny. Grecy przeważnie narzekają. Wcześniej - na kryzys a teraz, gdy Grecji wiedzie się coraz lepiej - na ogromny ruch w sezonie letnim, który nie daje wytchnienia. Zawsze jest powód do zmartwień, które należy szczegółowo i barwnie przedstawić. Bo cóż z tego, że w ostatnim miesiącu roku turystów w Atenach jest niewielu, że można odetchnąć od pracy i zebrać siły na nadchodzący czas, skoro wiadomo, że nieuchronnie znowu przyjdzie lato, upały straszne, ogrom zadań, ruch, liczenie zysków i tak w kółko. Teraz zimno, potem znów gorąco. Jak żyć?