Najlepszy Blog w Polsce i Kasztany.
Znalazłam interesujący post na pewnym blogu. Napisany dobrą polszczyzną, dotyczył zagadnienia społecznego, które jest mi bliskie. Szybko zorientowałam się, że to, na co natrafiłam to "Najlepszy blog (...) w Polsce". Takim podtytułem autor się posłużył. Wypada pogratulować. Posiadanie przepysznej samooceny nie jest niczym nagannym, wręcz przeciwnie. Pewność siebie w odniesieniu do własnej twórczości pozytywnie motywuje i napędza osobisty rozwój. Nie powinno się jednak popadać w próżność, bo ta droga prowadzić może do rozwodu z rzeczywistością i upadku z wysokiego konia. Kto konno jeździ, wie w czym rzecz. Gdyby na forum publicznym dama wyraziła się na przykład tak: "Mój mąż, Henryk. Najlepszy mąż w Niderlandach", sprawiłby przykrość wielu żonom w całym Beneluksie, wzbudzając tym samym niechęć lub zawiść. W dodatku, jak powszechnie wiadomo, nie istnieje mąż wolny od wad i każda nawet najlepsza najlepszość bywa ulotna oraz względna. Nawet Pablo Picasso, mistrz wszystkich mistrzów, malując "Panny z Awinionu" miał dystans do siebie. Gdyby było inaczej, prawdopodobnie nie porzuciłby niedokończonego obrazu w kącie pracowni - plotka głosi, że za piecem - skąd wydobyć go musiał po długim czasie pewien marszand.
Istnieje jednak coś, co ponadczasowo i bezdyskusyjnie jest przenajlepsze. Kto żyje na tyle długo, by pamiętać serial "Stawka większa niż życie", ten wie, że "Najlepsze Kasztany w Paryżu są na Placu Pigalle", choć też nie bezwarunkowo, bo "Zuzanna lubi je tylko jesienią".