Placki z Duchami.
Gdy Czytelnik kupi sobie stary dom, nabędzie też jego historię. Wtedy być może zyska także możliwość stałego przebywania w towarzystwie duchów. Rzecz to intrygująca i niebanalna, lecz jeśli Czytelnik w okolicznościach paranormalnych nie gustuje, niech podobnych przedsięwzięć z góry zaniecha. Pewności, że duch w starym domu rezyduje mieć nie można, nikt nie zagwarantuje jednak, że straszenia nie będzie wcale.
Autorka w duchy nie wierzy, nawet gdy te złośliwie używają rozmaitych sztuczek, by ją do siebie przekonać. Taki na przykład Duch Babki Wdowy - on próbował swych sił kilka razy. Najlepiej pamiętam dwa: zrzucanie około północy psiej obroży z wieszaka z celowaniem w punkt oraz kradzież czapki w biały dzień i ukrycie jej, uwaga, w zlewozmywaku! Miło będzie wspomnieć też przypadek tłuczenia przez Babkę naczyń w zemście za noszenie niedzielnego kożucha zamiast do kościoła, do zadawania paszy psom, czyli po dawnemu - do gnoju. Starania ducha pierwszej właścicielki domu na niewiele się zdały, serce autorki nie zna bowiem trwogi a w szczególności trwogi tego rodzaju. Zrobiło mi się żal Ducha, że robi swoje jak najlepiej i wszystko na nic. Uznałam ponadto, że ma on prawo do niezadowolenia, skoro obca kobieta z innej wsi i zupełnie pozbawiona pokory, znienacka rozpanoszyła się w jego kuchni. Obłaskawiłam zatem Ducha Babki Wdowy, bo nawet nie wierząc w sprawę należy posiadać nań sposoby. Na wszelki wypadek.
Duch udobruchany nie przepłasza już gości, spać nocą pozwala i czuwa, by gotując pod jego dachem obiadu nie zepsuto. Uratował w ostatnich latach kilka dań: pizzę, do której zabrakło mąki, pierogi niesklejające się z powodu upału i wiele innych, w tym tytułowe placki. Uczestnictwo Ducha Babki Wdowy w tym się tu dzisiaj zawiera, że duch ten w ostatniej chwili zdołał powstrzymać dłoń autorki przed dodaniem mąki pszennej w miejsce ziemniaczanej. Co strasznego mogło się wydarzyć wie każdy, kto odstawił nieugotowane ziemniaczane kopytka choćby na piętnaście minut i patrzył jak w okamgnieniu, rozpływając się, tracą swą postać.
Jak duch przemówił o mące? W najzwyklejszy sposób: niesłyszalnym, bezdźwięcznym podszeptem, mylnie zwanym Intuicją.
Na placki:
1 kg ziemniaków klasy A lub A/B; 3 jajka; 1 puszka konserwowego groszku; 2- 3 łyżki mąki ziemniaczanej; 1 łyżka miękkiego masła.
Na sos:
300 g pieczarek; 1 cebula; 100 g sera brie; 150 ml słodkiej śmietany 30 %.
Dodatkowo:
Olej do smażenia, sól i pieprz.
Sposób przygotowania:
Ziemniaki obrać, zalać wrzątkiem, posolić i gotować przez 10 - 13 minut. Nie powinny się rozgotować. Odcedzić, zahartować w zimnej wodzie i rozgnieść narzędziem do rozgniatania ziemniaków (nie należy używać tłuczka, chodzi o to, żeby w masie ziemniaczanej pozostały też grubsze, nierozgniecione kawałki). Odstawić.
Cebulę pokrojoną w kostkę zeszklić na oleju na dużej patelni, dodać pokrojone (raczej grubo) pieczarki, posolić i smażyć do chwili, kiedy puszczą sok. Wtedy patelnię należy przykryć i dusić rzecz na małej mocy. Jak długo? Tak długo, ile trzeba aby były miękkie, czyli krótko. Dodać śmietanę, zagotować. Dodać ser, wymieszać, zagotować ponownie i jeśli trzeba doprawić solą.
Rozgniecione ziemniaki wymieszać (dokładnie, bo inaczej placki rozpadną się podczas smażenia) z odcedzonym groszkiem i resztą składników. Nabierając masę ziemniaczaną dużą łyżką układać placki na bardzo mocno rozgrzanym oleju i smażyć aż zrumienią się z obu stron, uważając przy ich odwracaniu. Są bardzo delikatne. Podać z przygotowanym sosem, zanim wystygną.
Lena
3 października 2015 00:00:00Placki z historią :)
Kasia K
3 października 2015 00:00:00...z historyjką ;)