Puttanesca. Signorina Prostituta.
Wyobraźnia pracuje.
Znam kilka zasłyszanych teorii na temat pochodzenia nazwy "puttanesca" w odniesieniu do pomidorowego sosu. Jedna z nich głosi, że przepis powstał dzięki inwencji kulinarnej neapolitańskich kurtyzan, ponieważ słowo "puttana" oznacza w języku włoskim kobietę podejrzanej konduity. Gdyby na tym elegancko poprzestano i nie rozwijano ciągu dalszego podobnej fantasmagorii, byłoby lepiej. Niestety, dorobiono do wymysłu kilka uzasadnień a każde z nich jest - jak to bywa w podobnych przypadkach - dość głupie.
Sos puttanesca jest bardzo szybki i łatwy w przygotowaniu stąd teza, że jego kompozycja pochodzi od ladacznic, niechcących tracić czasu przy kuchni, by mieć go więcej dla klientów a tym samym zwiększyć swą zawodową wydajność. Infantylne, prawda?
Inne wytłumaczenie wyssane wprost z lubieżnego palucha głosi, że niezwykle apetyczna woń dania miała zwabiać różnorakich dżentelmenów do gniazda rozpusty. Gdy o tym przeczytałam, natychmiast wyobraziłam sobie lupanar tonący w aromatach gotowanego właśnie obiadu.
Poznałam również inną śmiałą teorię, mówiącą, że "Puttanesca" wzięła się od szpetnego wykrzyknięcia "puttana!", wyrażającego niezadowolenie wynikłe z widoku pustki panującej w spiżarni. W obliczu tego oraz wobec odczuwanego łaknienia nieznany neapolitańczyk przygotował sos. Tymczasem, biorąc pod uwagę składniki dania, nie jest ono wykonane z niczego. Jak najpoważniej rzecz ujmując - posiłek zrobiony z niczego nie istnieje w żadnej kulturze, tym bardziej brak tu jakiegokolwiek związku z profesjonalnym uprawianiem miłości.
Skąd ta nazwa? Tego się nie dowiemy.
Tajemnicza sprawa. Kto i dlaczego nazwał tak sos do makaronu, nie wiadomo. Rozdzielanie włosa na czworo pozostawiam bardziej kreatywnym od siebie. Zamiast tego przedstawiam najrzetelniej jak potrafię, sposób na makaron z dodatkami. Mam nadzieję, że tylko tyle, ode mnie, Czytelnikowi wystarczy. Jeśli tak, to do usług.
Składniki:
- 500 g makaronu spaghetti lub tagliatelle
- 1 cebula
- 2 puszki krojonych pomidorów
- 1 ząbek czosnku
- 10 - 15 filetów anchois
- 1 szklanka zielonych oliwek bez pestek
- 1/2 szklanki kaparów
- pęczek zielonej pietruszki
- 1/2 łyżeczki ostrej papryki
- oliwa z pierwszego tłoczenia
- 150 g tartego sera mozarella
Sposób przygotowania:
Makaron ugotować al dente, odcedzić, zahartować zimną wodą i odstawić.
Cebulę pokroić w drobną kostkę i zeszklić na patelni, używając do tego oliwy z pierwszego tłoczenia.
Kapary i oliwki posiekać na mniejsze kawałki, anchois pokroić w poprzek na paski. Dodać to wszystko razem do zeszklonej cebuli i smażyć mieszając przez chwilę - tak długo, aż oliwki lekko się zrumienią. Dodać pomidory, paprykę i wymieszać. Zwiększyć moc palnika do dużej, sos zagotować i gotować go przez kilka minut bez przykrycia. Jest gotowy, gdy zaczyna wyraźnie gęstnieć. Wtedy należy zdjąć go z palnika, dodać posiekaną drobno zieloną pietruszkę i można przechodzić do finału:
Makaron przełożyć do dużego żaroodpornego naczynia, wymieszać z sosem i posypać to wszystko mozarellą. Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni i zapiekać bez pokrywki przez kilka minut. Gdy ser się roztopi, podać na stół w naczyniu, w którym danie się zapiekało.