Cielęcina zrobiona jak trzeba. W borowikowym sosie.

Zamrażanie własnoręcznie zebranych leśnych grzybów to dobry sposób, by mieć je pod ręką również wtedy, gdy sezon grzybobrań minie. Mrozi się je tak: kroi, wrzuca na dwie minuty do wrzątku, wyjmuje łyżką cedzakową na sito, żeby uwolnić je od nadmiaru wody a gdy wystygną dzieli na porcje, pakuje te porcje do foliowych woreczków, opisuje, wkłada do zamrażarki i na jakiś czas o nich zapomina. Pamięć o zamrożonych grzybkach wraca dopiero wtedy, gdy pojawia się na danie z grzybami ochota. To wszystko. 

Jeśli Czytelnik do grzybiarzy nie zalicza się, nic nie stoi na przeszkodzie, by i on dostęp do borowików miał przez cały rok. Można je kupić w formie mrożonek, gdyż mieszczą się w ofercie handlowej większości sklepów spożywczych.

Dlaczego akurat borowiki? Dlatego, że akurat one nie rozpadają się, nie rozmiękają nadmiernie podczas długiego duszenia a od równie dobrych prawdziwków tym się różnią, że są tańsze. 

Co do cielęciny - jeśli Czytelnik za nią nie przepada, uważając za mdłą, niech wypróbuje poniższy przepis a być może zmieni zdanie. Nie być może, lecz na pewno ale aby wszystko pięknie się udało, plastry mięsa nie mogą być zbyt grube. Muszą liczyć sobie najwyżej dwa centymetry grubości, nie więcej. Do rzeczy zatem, oto przepis.

Dla czterech osób:

  • 600 g udźca cielęcego bez kości, pokrojonego w plastry
  • olej do smażenia i łyżka masła
  • sól

Na sos:

  • 400 g mrożonych borowików
  • 1 cebula pokrojona w kostkę
  • niecała szklanka białego wytrawnego wina
  • 1/2 szklanki bulionu
  • łyżka masła do smażenia i sól do smaku

Sposób przygotowania:

Grzyby rozmrozić i odsączyć z wody na sicie.

Plastry cielęciny posolić z obu stron. Na dużej patelni rozgrzać mocno olej (warstwa oleju powinna mieć około 0,5 cm. grubości). Dodać łyżkę masła a gdy masło rozpuści się i przestanie pienić, ułożyć na tłuszczu plastry mięsa i smażyć do zrumienienia - z jednej i drugiej strony na dużej mocy palnika.  

Zrumienione z dwóch stron mięso zdjąć z patelni i odłożyć na talerz. Polać je niewielką ilością tłuszczu ze smażenia i odstawić w temperaturze pokojowej na czas potrzebny do wykonania sosu.

Piekarnik rozgrzać do 220 stopni (grzałka góra - dół, bez termoobiegu). Patelnię, na której smażyło się mięso rozgrzać ponownie i jeśli tłuszczu jest zbyt mało, dodać na łyżkę masła. Gdy masło się rozpuści, wrzucić cebulę i smażyć na średniej mocy tak długo aż stanie się miękka i szklista. Dodać grzyby i smażyć wszystko razem przez chwilę, czyli do momentu, gdy płynna zawartość patelni zredukuje się prawie do zera. Dodać wino i bulion, i dokładnie wymieszać tak, by wszystko co przywarło do patelni oderwało się od dna. Doprowadzić sos do zagotowania używając dużej mocy palnika, zmniejszyć moc do minimum, przykryć patelnię pokrywką i dusić grzyby przez 20 minut. Po tym czasie sos przełożyć do żaroodpornego naczynia, ułożyć na nim plastry cielęciny i wstawić wszystko do piekarnika na środkowy poziom. Piec przez 20 minut bez pokrywki. Po tym czasie wyjąć naczynie z piekarnika i podać danie na stół. Rzecz posiada sos, nadaje się więc do późniejszego odgrzania, lecz tym razem już pod przykryciem.

Smażenie cielęciny na patelni.

Zrumienione mięso oczekujące na wykonanie sosu.

Gotowe.

Poprzedni wpisKaszanka, kozi ser, marynowana cebula. Przystawka na ciepło.
Następny wpisŚledzie z bitą śmietaną. Auszpikowy tort prababki.
Zostaw komentarz