Kawa po grecku. Sarajewo. Ostatni prawdziwy bazar Europy.

"Sarajevo. Bascarsija, ostatni prawdziwy bazar Europy. Nie leży na szlakach tranzytowych, bardzo trudno tam dojechać wąskimi, krętymi drogami. Tysiąc kilometrów od Krakowa, dla dobrego kierowcy trzynaście godzin jazdy. Warto. Autostrada już się powoli buduje a gdy powstanie, Bacsarsiję zaleje plastik, wiskozowe dywaniki i seryjna tandeta."

(Sama to napisałam, ale ujęłam w cudzysłów, żeby ślicznie wyglądało.)

Podróż wiedzie zawsze przez Sarajewo, choć to niezupełnie po drodze. Kupuję tam miedziane formy do pieczenia. Jeśli są wątpliwości, natychmiast zapewniam, że takie naczynia nadają się do użytku w zwykłym piekarniku, w moim domu funkcjonują nie dla ozdoby. Piecze się w nich znacznie lepiej niż w stalowych blachach czy tortownicach. Wewnętrzna powłoka cynowa zapobiega przywieraniu ciasta i jest trwalsza od teflonu. 

Również kawę - w miedzianym tygielku - można bez obaw wykonać stawiając go na kuchennej płycie ceramicznej, zwykłym elektrycznym palniku lub na gazie. Nie ma przeszkód. Czy w ten sposób przygotowana kawa będzie kawą po grecku, czy po turecku to zależy, choć nie wiem od czego. Nigdy jeszcze nie odwiedziłam Turcji. Między Turkami i Grekami istnieją historycznie wygenerowane delikatne animozje, zatem różnica w sposobie jakaś być musi. Wiem natomiast, co było nazywane "kawą po turecku" w Polsce, za PRL-u. Mielone ziarna kawy zalane w szklance wrzątkiem. Z gustami się nie dyskutuje, lecz dla mnie to pomyłka. 

Ilekroć byłam częstowana przez Greków kawą po grecku, była parzona tak:

Do tygielka napełnionego wodą wsypywano cukier i stawiano naczynie na palniku. Gdy woda z cukrem zawrzała, zdejmowano tygielek z palnika i natychmiast wsypywano odpowiednią ilość kawy. Mieszano a później od razu znowu na palnik - na chwilę, do momentu kiedy zawartość tygielka zaczynała się podnosić. Uwaga, może wykipieć w okamgnieniu. Później przelewano kawę do filiżanki. W filiżance już się jej nie miesza. 

Proporcje dla kawy z cukrem (ja piję zawsze z cukrem): na 250 ml wody dwie i pół łyżeczki cukru i trzy  średnio czubate łyżeczki kawy.

Bascarsija. Spotkanie kultur.

Co można spotkać na europejskim, lecz bliskowschodnim bazarze? Wiele pięknych przedmiotów, trudnych do znalezienia w innych miejscach; przede wszystkim jednak, niezwykłą jak na obecne czasy atmosferę, scalającą dwa światy - muzułmański i katolicki. Magia. Taka jest Bascarsija: 

Kawa.

Czy w gotowej kawie po grecku są fusy? Oczywiście, że tak. Tyle, że nie wypija się ich razem z kawą, przez co nie wchodzą między zęby. Oto różnica między kawą po grecku a "kawą po turecku", zapamiętaną przeze mnie z czasów Polski Ludowej.

Poprzedni wpisOgrody działkowe. Znikający Świat.
Następny wpisKotlet schabowy. Usmażyć i nie przypalić. Sposób tysiąc pierwszy
Zostaw komentarz