Naleśniki w sosie. Dama wykonuje deser.

Upośledzenie pamięci, depresja, uzależnienie. Takie są skutki spożywania alkoholu a jednak wciąż go pijemy... Bez zbędnych wstępów zatem, zanim zapomnę jak rzecz wykonałam, między kolacją a próżnym końcem kolejnej butelki wina, podaję Czytelnikowi przepis. Rzecz tylko dla potrafiących usmażyć naleśniki. Państwo pozostali - pardon, Wasza strata. 

Na naleśniki:

  • 1 i 1/3 szklanki mąki
  • 1/3 szklanki oliwy extra virgin
  • 2 jajka i 1 żółtko
  • 1 szklanka mleka
  • 1/2 szklanki wody

Wszystko razem zmiksować (lub ubić trzepaczką) na gładką masę i usmażyć naleśniki w zwykły sposób.

Na sos.

  • 600 ml soku pomarańczowego - po ludzku, z kartonu
  • 250 g konfitury z moreli
  • 1 opakowanie cukru waniliowego
  • 1 czubata łyżeczka mąki ziemniaczanej

Do wykonania sosu przyda się głębsza patelnia, o średnicy większej lub równej wymiarowi poprzecznemu naleśnika. Wyjaśnienie w dalszej części.

Sok wymieszać dokładnie z cukrem waniliowym i mąką ziemniaczaną. Wlać to na patelnię i zagotować. Zdjąć patelnię z palnika i wmieszać do sosu konfiturę. Odstawić.

Finał. Dopiero wtedy, gdy naleśniki całkiem wystygną.

Dlaczego naleśniki powinny być niegorące? Ponieważ dopiero gdy osiągną temperaturę pokojową stają się plastyczne i odporne na składanie, zwijanie i inne sztuczki, bez ryzyka popękania na liniach zagięcia. 

Finał. Teraz już naprawdę. Koniec wieńczy dzieło.

Rozgrzać piekarnik do 170 st.,  z włączonym termoobiegiem. Na dno żaroodpornego naczynia wylać łyżką cienką warstwę sosu. Każdy naleśnik, po kolei,  zanurzać (należy go wręcz utopić) w sosie a później składać na pół i zwijać w rulon, wciąż topiąc w sosie. Wykonuje się to dłońmi, oby były one uprzednio umyte. Utopione, ociekające sosem i zrolowane naleśniki przenosić jeden po drugim do naczynia do zapiekania. Gdy ostatni naleśnik zajmie miejsce obok innych swych braci, polać je wszystkie resztą sosu pozostałego po maczaniu. Wstawić naczynie do piekarnika na kilkanaście minut - do chwili aż naleśniki zrumienią się tu i ówdzie. Gdy są gotowe, podać je na stół w naczyniu, w którym się zapiekały.  

Dekoracja. Słuszny dodatek, choć wcale niekonieczny.

Jeśli przygotowane w ten sposób naleśniki mają mieć mistrzowski sznyt, trzeba dodać do nich kawałki filetowanej pomarańczy, na sam koniec, już na talerzu. Filetowanie owoców cytrusowych jest bardzo łatwe, opisywanie procedury zabiera jednak zbyt wiele czasu, by autorka na instrukcję tę tutaj się wysiliła. Można zatem, jeśli wola, prześledzić dokonania blogerów, traktujące o filetowaniu lub też zamiast tego - nabyć puszkę mandarynek w syropie - one też się nadają.

Poprzedni wpisCeglak. Boletus erythropus. Ulubieniec kucharza.
Następny wpisMaślak sitarz. Suillus bovinus. Różowa marynata.
Zostaw komentarz