O zjadaniu resztek.

Gościnność rozumiana po polsku to sytuacja, w której poczęstunek jest wystarczająco obfity. Są elementy tradycji, których warto się trzymać nie dyskutując na temat ich słuszności. Wspólne kody kulturowe gwarantują swobodę i nieskrępowanie w relacjach z innymi. Znam pewnego męża, któremu zdarza się strofować żonę, gdy ta zapraszając znajomych na kolację przygotuje o jedną lub dwie porcje pieczeni za dużo. Mąż wygłasza tyradę na temat bezsensowności marnowania jedzenia, żona uśmiecha się zmieszana a goście ze zdumienia wytrzeszczają oczy. Dziwią się, bo scena nie mieści się w ramach zwyczaju. Skąd jednak czerpać wiedzę definiując obfitość jadłospisu tak w znaczeniu wagowym jak i objętościowym? Okoliczność wymyka się ścisłym matematycznym regułom. Oczywiście można i należy przyjąć pewne szacunkowe założenia, dostosować je do ilości zaproszonych osób oraz ich apetytu - o ile jest on gospodarzowi znany - a potem dodać do obliczonej wartości dwadzieścia procent. Wtedy można mieć pewność, że dóbr wystarczy a Goście poczują się najedzeni. Ponieważ ma tu swój udział także czynnik nieprzewidywalności, lepiej wszystko tak zaplanować, by część zaopatrzenia pozostała po przyjęciu jako nadmiar. Nie resztki, lecz ilość dodatkowa. Wczoraj rezerwa a dzisiaj - kulinarny inspirujący punkt wyjścia. 

Jak wykorzystać nie skonsumowaną bankietową rezerwę? Znam dwa sposoby. Po pierwsze - można nią poczęstować psa. Można, lecz nie polecam, ponieważ pies winien być żywiony karmą psią, nie ludzką, gdyż jako zwierzę nieco innego niż człowiek gatunku posiada odmienne potrzeby. Pies doceni ludzkie starania, zmierzające do tego, by poprzez nieodpowiednie żywienie nie skrócić mu życia. Skąd to wiem? W psich oczach widać radość z powodu braku jakichkolwiek dolegliwości gastrycznych. Autorka nie jest jednak wariatką ani fanatyczką i zdarza jej się, okazjonalnie, czymś psa poczęstować. Przeklinam swą słabość, hehe.

Sposób drugi na zagospodarowanie nieskonsumowanych przez Gości zasobów jest przykładowo taki:

Ugotowany makaron...

... do tego ser feta i szynka pokrojona w paski. Plus czarne oliwki, których na zdjęciu brak...

... następnie konfitura z cebuli (przepis w dalszej treści).

Sos: śmietana 30% i usmażony wędzony boczek plus żółtka (jedno na 100 ml śmietany).

Wymieszać.

Przykryć pokrywką i potrzymać w gorącym piekarniku przez 30 minut.

Co dalej? Nic. To już prawie koniec.  Kwiatki w rodzaju "place lizać" , "niebo w gębie", "rozkosz dla podniebienia" lub, moje ulubione: "pychotka", zbieram i kolekcjonuję, owszem, lecz nie po to, by ich w piśmie lub mowie używać. Zapisanych fonetycznie dźwięków mlaskania również nie zamieszczam, choć to modne. Mlaskanie oraz inne nieartykułowane odgłosy wydawane paszczą toleruje się tylko w niektórych kręgach towarzyskich.

Poprzedni wpisPodhalański budyń w cieście.
Następny wpisFaszerowana papryka.
Komentarze (1) - Dodaj komentarz
Lekarze Od Kuchni
Lekarze Od Kuchni
19 października 2016 00:00:00 Odpowiedz

Genialny post i pomysł :D

Zostaw komentarz