Tuńczyk. Sałatka. Nic czerwonego.

Przyjęła się moda taka, że pozbawione wielobarwności wizualnej danie nie jest uznawane za dobre. Tymczasem estetyka i smak pozostają w ocenie niezależnych od siebie zmysłów, o czym jakby chwilowo zapomniano. Wytwory kulinarne muszą być obecnie przede wszystkim ładne a jeśli okażą się przy okazji smaczne, to świetnie. Odwrotnie być nie może, o jadalności decyduje dobra prezencja. Kto w to wierzy, ten traci. Myląc środki z celem, komponuje swoje jadłospisy w oparciu o wzrok ze stratą dla smaku. Umiar - najważniejsza rzecz w dążeniu do dobrego stylu. Wiedzieć kiedy należy się powstrzymać przed dalszym dodawaniem składników, to sztuka. Szczególnie tak jest, gdy chodzi o sałatkę - z pozoru trudno ją zepsuć, zakalec jej nie dotyczy. Tymczasem każdy dodatek użyty nie dla smaku a dla koloru wyłącznie, staje się szkodliwym nadmiarem. Nie wiem, czy to prawda uniwersalna, lecz jestem pewna, że tak właśnie sądzę. Prezentując swoje zdanie, niczego ale to niczego Czytelnikowi nie narzucam. No cóż, trafił Czytelnik na blog autorstwa egocentryczki.

Wyjątek potwierdza regułę.

Inaczej, choć przecież podobnie, sprawa ma się z takim - na przykład - fotelem. W jego przypadku barwy, w jakich się jawi nie wpływają na jego odbiór zmysłem, dla którego mebel został stworzony, czyli dotykiem.

Z tego powodu, choć nie ma on wtedy wielkiej urody, może pozostać bury lub też wzbogacić się o "coś czerwonego". Barwnym tym dodatkiem, komfortu przesiadywania w fotelu jednakże popsuć nie sposób. Tym upiększony fotel różni się od podrasowanej kolorystycznie sałatki - użytkowym przeznaczeniem.

Gdyby Czytelnik mimo powyższego postanowił dzisiejszą sałatkę wzbogacić kolorowym składnikiem wyłącznie dla jej urody, niechby był to to składnik pozbawiony smaku. Rzecz tak bowiem została skomponowana, by po wymieszaniu wyłonić najdoskonalsze walory smakowe poszczególnych części, wrażenia całości nie tłumiąc. W dzisiejszym zatem, organoleptycznym znaczeniu - bure jest piękne.

Składniki:

1 mały bakłażan; 1 puszka tuńczyka w oleju; 1 średni słoik zielonych oliwek; 200 g sera feta odsączonego z zalewy i pokrojonego w kostkę; duża garść migdałów w formie płatków; łyżka masła; 150 g kaszy bulgur ( można ją zastąpić kuskusem, wtedy kuskus trzeba przygotować zgodnie z przepisem podanym na opakowaniu); 450 ml bulionu; kilka łyżek octu balsamicznego; łyżeczka kuminu (niekoniecznie); szczypta cynamonu (koniecznie); oliwa z pierwszego tłoczenia; olej do smażenia; sól.

Sposób przygotowania:

Bakłażana pokroić w kostkę, posolić obficie, skropić octem (octu nie żałując) i odstawić. W rondlu rozgrzać masło, dodać kaszę i smażyć przez kilka minut mieszając. Wlać bulion, zamieszać, przykryć rondel pokrywką i dusić kaszę na małej mocy palnika przez 20 minut. Po tym czasie zdjąć rondel z palnika, przykryć go papierowym ręcznikiem i pokrywką. Odstawić. Bakłażana odsączyć z soku, który się z niego wydobył oraz z octu. Posypać kuminem i cynamonem. Na dużej patelni rozgrzać mocno sporą ilość oleju i smażyć na tym bakłażana tak długo aż stanie się szklisty i lekko rumiany. Zawartość patelni należy często mieszać i nie przedłużać ponad miarę czasu smażenia, bo kawałki bakłażana mogą się porozpadać. Zdjąć z patelni, odstawić. Migdały uprażyć na suchej patelni. Kaszę przełożyć do miski, dodać do niej tuńczyka wraz z zalewą, wymieszać. Dodać ser i oliwki oraz bakłażana a na końcu migdały. Doprawić oliwą i solą, jeśli jest to potrzebne. Według własnego uznania można dodać na koniec trochę balsamicznego octu. Wymieszać ponownie. 

Poprzedni wpisZłe wino. Czym dobry sos upodlić.
Następny wpisOssobuco. Julia Hotel Ristorante.
Komentarze (2) - Dodaj komentarz
zarządzanie flotą warszawa
zarządzanie flotą warszawa
19 lutego 2016 00:00:00 Odpowiedz

ale pychotka :P

agdwarszawa
agdwarszawa
17 sierpnia 2016 00:00:00 Odpowiedz

Świetnie wygląda :)

Zostaw komentarz